piątek, 9 września 2011

Z sąsiadami żywot człowieka poczciwego bardziej lub mniej...

Pochmurno...trochę pada...

Jaki jest dziś ten dzień?

Dziś jest ten raczej nie najpiękniejszy dzień. Co prawda odkrywam w sobie pokłady kreatywności, ale to nie moja "wina" a raczej okoliczności. Mam na ten przykład chęć wystawienia na portalu aukcyjnym wielu rzeczy, które zagracają mi niestety mieszkanie, ale na pierwszej pozycji umiejscowiły bym był dziś...sąsiada zza ściany mej. Ja  rozumiem, że robi się remont i że taka jest potrzeba. I wiem, ze w trakcie remontu używa się wiertarki...ale...no właśnie. Zagadka: jak długo można wiercić jedną ścianę?

Oto jak się sprawy mają: sąsiad jest mocno antypatyczny. Wydaje się niechętny zbytnio do zacieśniania drobnosąsiedzkich relacji... i nie chodzi tu o wielką przyjaźń ale np: o przytrzymanie drzwi jak ktoś rower tacha. Ale jego namiętne wiercenie mam wrażenie, że jest jakąś chęcia...ja wiem...może wspólnego bytowania. Ściana swój opór stawia, ale do czasu. Może chce z Żoną i Synkiem przebić sobie "okno przyjaźni" do mojego świata? Nie wiem jaka motywacja go mobilizuje do ciągłego targania wiertłem ściany, ale szcunek za upór.
Zresztą szacunek za odpór dla ściany i jej przedwojennych budowniczych - jeszcze większy:)

Wiertło umilkło. Czyżby spasował? Mam nadzieję, że tak.

Jednak to jego wiercenie ma też pewne pozytywne aspekty:
 Mobilizuje mnie do zwleczenia się z łóżka, gdy do pracy nie idę.
 Nie słychać pralki, której po uruchomieniu odpala się syndrom Jasia-Wędrowniczka i stara się na swych czterech, małych nóżkach zwiedzić kolejne centymetry otaczającej jej przestrzeni.
Mi się uruchamia syndrom Jasia Wędrowniczka i na swych większych, liczebnie dwóch kończynach zwiedzam to tu to tam.
Jeśli nie zwiedzam to:
 Mam sposobność do głośnego słuchania muzyki.
Nie oglądam TV bo bez fonii to nie to samo a wieża jednak głośniejsza.
Nie słychać gwaru z ulicy.
Po wszystkim doceniam ciszę i stwierdzam chwilowo, iż gwar z ulicy nie taki straszny...ta chwila właśnie mija:(

Ogolnie z sąsiadami to mam dość wesoło. Ale to chyba normalne. Póki nie porysują auta, nie podpalą drzwi, nie zrobią imprezy od 19 do 10 rano, nie tłuką się codziennie, nie urządzają wszelakich olimpiad - wspólny żywot można uznać za udany:)

No to czas w spokoju...pograć na gitarze - teraz już można:)

Pozdrawiam

p.s. Rozwiązanie zagadki: targa wiertłem jedną ścianę od 2 miesięcy!!!!

1 komentarz:

  1. Też miałam przejścia z sąsiadami.. W zeszłym roku robili remont i też bez przerwy męczyli moją ścianę wierceniem. Ponieważ mój budynek ma swoje lata obawiałam się, żeby przypadkiem nie przewiercili mi się do kuchni.
    A jaka była zabawa jak mi ocieplali budynek! Panowie robole od 6-7 rano ,piątek świątek czy niedziela - albo mieszali jakieś zaprawy za pomocą wiertła, lub słuchali radia na cały regulator. Myślałam, że będę sprawcą zbiorowego mordu ;)

    OdpowiedzUsuń