sobota, 1 września 2012

Postanowienie pierwszo-wrześniowe:)

Dawno....
Dawno znowu nic nie pisałem. Why? Nie mam pojęcia. Może dlatego, że urlopów czas nastał? Może.

Ale koniec z ciszą. Czas się zabrać za pisanie o wszystkiem i o niczem:)

Dziś będzie o wyborach i ich okolicznościach.
Tak już mam, że jak coś wybrać muszę, to badania wybitnie długotrwałe prowadzę. Szczegółowe wybitnie. I tak też było teraz. Jako że rachunki za telefon w "Pomarańczowym" wybitnie wysokie, a inne wydatki naglące trzeba było swoje podejście do życia zweryfikować. I zapadła decyzja przełomowa: zmiana taryfy (bo aktualna ta to ryfa pełna). A może i -o ma duszo i naturo szalona - zmiana operatora zaistnieje.

I nastały dni pełne poszukiwań, rozmyślań, analiz, wędrówek jednostek, do ludów zatrudnionych u operatorów z największych czterech, licznych . I mnogość pytań się pojawiała, mnogość propozycji, promocyj wszelakich, socjotechnik sprzedaży, próby sił, wątpliwości, chwil uniesienia, radości i - wątpliwej - satysfakcji również. I poszukiwałem, wręcz przeszukiwałem świat zarówno realny jak i wirtualny szukając odpowiedzi na zasadnicze pytania: któren aparat telefoniczny w której ofercie najlepszy? Któren wybór zaiste operatora i taryfy najrozsądniejszy by ryfy z lat ubiegłych nie powtórzyć?

 I już witałem się z gąską, jużem widział siebie, po tygodniach paru, pośród grona stawiającego na jakość w "Różowym". A tu nic - bo oferta niejasna, informacje zbieżne, pracownicy mylni, wiedza ich (tak chcę myśleć) niepełna narażająca ich na gniew mój przy pierwszym rozrachunku, a mnie na straty zaiste finansowe.

Tu dygresja i nadmienić należy: Wielkie podziękowania dla Pana M. from P. za okazaną pomoc, poradę i  przekazane informacje. Los nas zetknął był w okolicznościach nie najzwyklejszych. Sporo czasu spędziliśmy słuchając opowieści Pana Z. o "rolnictwie miejskim", o "flic-flac", o potędze i trudach baletu i Solistów, o solistach w życiu, o życiu zakulisowym niegdyś, o Kalinie, o Krystynie, o Januszu. Widzieliśmy siebie może nie jako Solistów, ale koryfeuszy z pewnością. A wszystko podczas dni paru, na pewnym drugim piętrze, pewnego leciwego budynku usytuowanego blisko centrum, pośród zieleni parkowej i murów kilku.  Opowieści przekazywane były językiem...dosadnym - jak na niegdysiejszego celebrytę przystało...zapewne w jego mniemaniu.
Rozmowy z Panem Z. przerywaliśmy wycieczkami, które ku naszemu zaskoczeniu odbywać mogliśmy dość dowolnie - z wyłączeniem dwóch chwil na dobę na "strzał". Jedną z nich poświęciliśmy na odwiedzenie salonu firmowego "Różowych" właśnie, podczas której dane mi było zapoznać się z ich technikami sprzedażowymi. I portfel, a właściwie zawartość jego X 24, był uratował mój wówczas przewodnik po owym świecie - wspomniany wcześniej Pan M. Tak więc jeszcze raz mu za to wielkie dzięki.  

Tak więc po długim, i pełnym informacji, okresie, mijając wiele przeszkód, wznosząc się w międzyczasie na wyżyny asertywności i wytrwałości, chłonąc nową wiedzę o systemach mobilnych i kruczkach taryfowych dokonałem wyboru. Jestem w trakcie "rozwodu" z "Pomarańczowymi" (za dużo mnie kosztował związek ten), zraziłem się do "Różowych" (niegdyś "Niebieskich") i świadom, że i tak wszyscy oni mają podobne podejście do klienta wybrałem "Fioletowych". Od początku byli w czołówce mojego rankingu. I teraz czas zweryfikować opinię na ich temat.

Co z tego mam? Jak na razie bogatą wiedzę o telefonach, balecie, socjotechnikach, ofertach...i kolejny post o wszystkiem i o niczem:)

I mam nadzieję pisać dalej - to właśnie jest moje postanowienie pierwszo-wrześniowe:)

p.s. Alem sobie klimat stworzył - piszę późnym wieczorem,w ciemnym pokoju z jednym oknem (jak w wieży), a z głośników muzyka z filmu "Edward Nożycoręki". W koło pusto i - prawie - cicho:)

Do napisania zatem.