poniedziałek, 6 maja 2013

I tak to jest, tak to wygląda...

Dawno nie pisałem. Ciekawe czy kiedyś zaczne inaczej.

Sporo się dzieje. 2013 jest rokiem pokonywania wielu moich wyobrażeń. Spełniają się marzenia. Człowiek odwiedza miejsca i zaznaje rzeczy, poznaje ludzi o których jedynie kiedyś słyszał, ale nigdy nie przypuszczał, że i jego będą dotyczyć.

Wiele razy słyszałem o nartach w Alpach. Jeżdżę od dawna na boazerii, ale najdalej na...Słowacji.
W tym roku "zaliczyłem" Alpy  francuskie. Jak dziecko w sklepie z zabawkami. Twarz mi się uśmiechała każdego dnia niezależnie od aury i stanu fizycznego. Kanapy, gondole, dłuuuugie stoki, brak tłumów, róznorodność warunków, ból nóg, spotkania towarzyskie - i ja pośród tego. Jest fun - jest fan:)


I nagle się okazuje, że nie tylko inni mogą.



Bardzo to optymistyczne.

Natomiast podczas pobytu naszła mnie pewna konkluzja. Jeżdżę stylem klasycznym. Jak kiedyś nauczono. Narty dwie, carvingowe ale jeździć jak kiedyś można na nich spokojnie. Wszędzie u nas słyszy się w koło, że klasyczny styl już jest "passe". Że teraz carving i basta. I tak sobie jechał człowiek w wielki świat, przekonany, że zachód odjedzie mu na stoku "carivingiem". I tu zaskoczenie - takich jak ja jest wielu. Czyli zachód znalazł równowegę między "carvingiem" i klasyką. I nadal wielu jeździ i tak i tak. I wielkiej napinki na "nowoczesność" nie ma. I stare, długie "płozy" nadal są użytkowane. I nadal się sprawdzają.

Przypuszczam, że u nas z każdą nowinką jest podobnie. Bardzo łatwo przyjmujemy nowoczesne, "zachodnie" wzorce i się nimi ekscytujemy do tego stopnia, że z góry zakładamy, iż to co było "stare" musi znikać. A często nie było wcale gorsze. Starsze nie jest wrogiem nowszego. U nas nastomiast nowe jest ewidentnie wrogiem starego.

I trochę to smutne, szczególnie gdy widzi się, że zachód nie zatraca się w nowym, a raczej stara się zachować rónowagę.I stare szanuje. I nadal kultywuje. Tradycja i przyzwyczajenie.
Może by tego trochę od zachodu się nauczyć? Może by się takim podejściem zachłysnąć?

Taka to Ci i moja obserwacja.

A przełom kwietnia i maja 2013 przyniósł wyprawę jeszcze bogatszą w doznania, przygody, przełamującą lęki oraz stereotypy dotyczące własnej osoby jak i losu.

Ale o tym - czyli o Moich Bałkanach - już niebawem.

:)